lipca 01, 2016

Kotlety z czerstwego chleba

Nie lubię marnować i wyrzucać jedzenia. Wiadomo, jeśli coś już się zepsuje, zgnije, pokryje pleśnią to jest nie do odratowania i pozbyć się tego trzeba, ale większość produktów można przed tym uchronić. Wiele razy byłam świadkiem wyrzucania przywiędłych owoców (a przecież można z nich ugotować kompot), czy zalegania w lodówce nadmiernej ilości włoszczyzny, która niezużyta lądowała w koszu przed kolejnym wyjściem na targ (a można było ją od razu obrać, umyć, pokroić i zamrozić jako gotową mieszankę do zupy). Dane Federacji Polskich Banków Żywności  alarmują, że w Polacy rocznie wyrzucają do kosza 9mln ton żywności!!! Zajmujemy tym samym 5 miejsce wśród krajów UE! Co najczęściej wyrzucamy? Pieczywo (49%), owoce (39%), wędliny (38%), warzywa (37%) i jogurty (33%). Z przyczyn marnowania jedzenia Polacy najczęściej podawali przegapienie terminu przydatności do spożycia. Znacznie dalej pojawiają się: niewłaściwie przechowywanie produktów, zbyt duże porcje posiłków, zakup złego jakościowo produktu, zbyt duże zakupy. Może z tego wypływać wniosek, że często robimy zakupy impulsywnie, pod wpływem chwili, nieprzemyślane, bo mamy w danej chwili na coś ochotę, zapominając, że w domu już to jest. Co możemy zrobić? Planować posiłki i robić zakupy z listą i pełnym żołądkiem! (Sama kilka razy wpadłam w pułapkę wyjścia do sklepu z pustym brzuchem, na wszystko miałam ochotę: i na pieczywo, i na wędlinę, i na ser, o...a ten śledzik tak pięknie pachnie...o, a może jeszcze drożdżówkę, tak i ciastka...aaaaa!Nigdy więcej!) 
Można nauczyć się też maksymalnego wykorzystywania produktów. Jakiś czas temu byłam na pokazie kulinarnym w Zakopanym zorganizowanym przez EWS (Wyższą Szkołę Edukacja w Sporcie) w ramach warsztatu trener przygotowania motorycznego, gdzie dwóch kucharzy przygotowało 4 dania: makaron z warzywami, 2 rodzaje polędwicy i tuńczyka, a z resztek powstała przepyszna zupa! Grunt to dobra organizacja pracy i świadomość produktu. 
Ponieważ wg statystyk najczęściej marnujemy pieczywo, dziś zapraszam was na kotlety z czerstwego chleba. Trochę podobne do Canederli, potrawy typowej dla krajów południowych, w której dodatkowo wykorzystane są resztki wędlin. Moje są smażone, tamte gotowane, ale oba dania dziecinnie proste, a przy tym ekonomiczne i pyszne!
Kotlety z chleba

 Kotlety z czerstwego chleba

  • około 1/2 kg czerstwego pieczywa
  • 1/2 l mleka
  • 1 cebula
  • kawałek żółtego sera
  • natka pietruszki
  • 1 jajko
  • około 2-3 łyżek mąki + do obtoczenia kotletów
  • sól, pieprz, ulubione zioła
  • olej do smażenia
Chleb kruszę do miski i zalewam mlekiem (jeżeli skórki są bardzo twarde, można z nich zrezygnować lub rozkruszyć blenderem/melakserem). Odstawiam na około 20 minut. W tym czasie na oleju podsmażam drobno posiekaną cebulę. Po 20 minutach chleb porządnie odciskam, dodaję do niego cebulę, posiekaną natkę, starty ser i jajko. Mieszam. Przed dodaniem jajka próbuję i ewentualnie dosalam (chleb jest słony) i przyprawiam ulubionymi ziołami i pieprzem. Dodaję mąkę i wyrabiam masę. Jeżeli jest zbyt rzadka, dodaję jeszcze trochę mąki. Ręce maczam z zimnej wodzie i formuję kotlety (jak mielone). Każdy obtaczam w mące i smażę na rozgrzanym tłuszczu po kilka minut z każdej strony. 
Można je podawać z różnymi sosami: pomidorowym, czosnkowym, tzatziki, pieczarkowym lub jaki wam tylko przyjdzie do głowy. Dla oszukania mięsożerców można kotlety przyprawić mieszanką do mięsa mielonego, choć ja nie używam takich gotowych specyfików. 
kotlety z chleba


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 strasznie smaczne , Blogger