Macie swoje smaki z dzieciństwa? Takie, które pamiętacie do dziś i których nie możecie odtworzyć? O których mówicie, że nigdy potem nie jedliście/piliście czegoś równie pysznego? Ja mam kilka. Jednym z nich jest herbata nalewana z wiadra w zerówce. Nie wiem, czy chodziło o wiadro, chochlę, czy może wodę, ale smak był nieziemski :) Mimo że od dawna nie słodzę, z przyjemnością wypiłabym szklaneczkę tego słodkiego naparu. Smaki, które uruchamiają wspomnienia i wspomnienia, które przywołują smaki - cały urok dzieciństwa.
Pamiętam też kotlety mielone mojej babci: małe, słodkawe, podduszone w duchówce [kto jeszcze wie, co to duchówka?] Smak - nie do podrobienia. Nigdzie indziej takich nie jadłam. Wiele razy próbowałam zrobić podobne. Bezskutecznie. A receptury już nie poznam. Zapraszam więc na mielone po mojemu :)
- 500 g mięsa mielonego wieprzowego
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- 1 kajzerka
- 1/2 szkl mleka
- 1 jajko
- sól, pieprz
- łyżka majeranku
- 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
- mąka do obtaczania
- olej do smażenia
Kajzerkę namaczam w mleku. Mięso przekładam do miski. Cebulę drobno siekam i podsmażam na patelni. Solę, żeby szybciej się zeszkliła. Gdy jest gotowa dodaję do mięsa. Wbijam jajko, dodaję namoczoną bułkę razem z pozostałym mlekiem, przyprawy, przeciśnięty czosnek i dokładnie mieszam. Zwilżonymi wodą dłońmi formuję kotlety, obtaczam w mące i smażę na rozgrzanym oleju.
Zazwyczaj kotlety przygotowuję rano, obtaczam w mące, układam na desce do krojenia i wstawiam do lodówki. Smażę tuż przed podaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz