lipca 26, 2017

Wielkie gotowanie na ulicy Czereśniowej + naleśniki jabłkowe

To książka wokół której długo chodziłam i wahałam się czy kupić. Cała seria ulicy Czereśniowej jest bardzo ciekawa, ale gotowanie? Czy Niko nie jest za mały? Kupię i będzie leżeć w kącie, no bo przecież ja umiem gotować! Nie powiem - cena też mnie długo zniechęcała. Na szczęście pewnego deszczowego dnia, buszując po księgarni, trafiliśmy na ostatni egzemplarz i jeszcze dostaliśmy niezły rabat (tak serio to Niko dostał za piękne uśmiechy do pani). I wiecie co? To była miłość od pierwszej strony! Książka jest cudna!
Wielkie gotowanie na ulicy Czereśniowej

Wielkie gotowanie na ulicy Czereśniowej 

to pięknie ilustrowana książka z przepisami na cztery pory roku. Pokochają ją nie tylko miłośnicy serii, ale każdy, kto choć trochę lubi zaglądać do kuchni, a zwłaszcza dzieci. Bo, jak pisze autorka, gotowanie wcale nie jest trudne. Ty też to potrafisz! A na dodatek - zapewniam - będziesz się przy tym świetnie bawić! Zabawa w kuchni to podstawa, zwłaszcza, jeśli chcemy wciągnąć w gotowanie dzieci. Wiadomo, że zrobi się przy tym bałagan, ale przecież świat się nie zawali od rozsypanej mąki, czy wylanego mleka, a w sprzątanie też można zaangażować dzieci. Najgorsze, co pełen chęci maluch może usłyszeć to: zostaw!ja to zrobię! 
Książka oprócz ładnych ilustracji jest ciekawa merytorycznie. Podzielona jest na pory roku. Każda część oznaczona jest innym kolorem i rozpoczyna się wierszykiem oraz tematyczną ilustracją. 


Przepisy wykorzystują produkty sezonowe: wiosną są to świeże zioła, latem dojrzałe w słońcu pomidory, jesienią dynie i grzyby, a zimą jabłka, ziemniaki, buraki. I tak w pierwszej części znajdziemy aromatyczne twarożki, wielkanocne zajączki, piknikowe pomysły...Lato to czas marmolad, orzeźwiających sosów i lodów oraz lekkich dań. Jesień pachnie jabłkową herbatą, gorącą kaszą manną, nadziewanymi grzybami... Zima to czas rozgrzewających i sycących zup, pieczonych mięs, ale też pysznych gofrów, czy prażonych migdałów. 
Ilustracje również nawiązują do danej pory roku, tworząc niepowtarzalny klimat i roztaczając niezwykłe aromaty.
Oprócz przepisów, których jest 50, znajdziemy w książce różne ciekawostki i garść przydatnych informacji, np. jak wyhodować i pielęgnować zioła, czy pomidory, jak zbierać grzyby, sprawić, by zęby po zjedzeniu rabarbaru były znowu białe, czy przypomnienie o zimowym dokarmianiu ptaków. 
Gotowanie na ulicy Czereśniowej rozpoczyna się poradnikiem, o czy powinien pamiętać każdy kucharz zanim wejdzie do kuchni i w jakim stanie powinien pozostawić ją po gotowaniu. Sympatyczni bohaterowie, powiedzą dzieciom, że trzeba umyć ręce, związać włosy, włożyć fartuch, albo co zrobić, kiedy chce się kichnąć :) 

 Ostatnie strony to przegląd podstawowych produktów, rozszyfrowane miary i wagi, lista niezbędnych sprzętów i praktyczne rady, np, jak pokroić cebulę, czy rozbić jajko.
Oprócz popraw dzieci będą mogły przygotować też klej z ziemniaków, własną książkę kucharską czy tubę z soczewicowym deszczem. Między wierszami, bohaterowie uczą też relacji międzyludzkich (Małgosia tłumaczy, że idąc w gości miłym gestem będzie słodki samodzielnie zrobiony upominek), tolerancji - postaci pochodzą z różnych krajów, wyznają różne religie, są wśród nich mięsożercy i wegetarianie, empatii i troski - dbanie zimą o zwierzęta, odpowiedzialności i sumienności.
Jest to świetna pozycja nie tylko dla małych. Sama dowiedziałam się kilku rzeczy, o których nie miałam pojęcia :) Moim zdaniem będzie świetnym prezentem i dla rodzica i dziecka, którzy chcą rozpocząć wspólną przygodę w kuchni. A od jakiego wieku? Niko ma skończone dwa i chętnie sięga po książkę, pokazuje paluszkiem obrazki i zadaje pytania albo opowiada, co widzi. A czasem, proponuję mu, żeby wybrał danie, które razem przygotujemy. Dziś padło na naleśniki :)

Naleśniki z ulicy Czereśniowej

  • 180 g mąki (typ 1050)
  • 250 ml mleka
  • 3 jajka
  • sól
  • masło lub olej do smażenia
Mąkę przesiałam do miski, dodałam mleko i wymieszałam, żeby nie było grudek. W drugiej misce rozbełtałam jajka i dodałam do nich mieszankę mąki z mlekiem. Przyprawiłam szczyptą soli i ponownie wymieszałam. Moje ciasto wyszło dość gęste, więc dodałam jeszcze trochę mleka. Ciasto odstawiłam na 20 minut (w przepisie każą na minimum godzinę). Na patelni rozgrzałam łyżkę oleju. W międzyczasie obrałam jabłko i obieraczką pokroiłam w cienkie plasterki. Na rozgrzaną patelnię ułożyłam wianuszek z jabłek, zalałam porcją ciasta i smażyłam na złotobrązowy kolor z każdej strony. 
Bohaterowie książki polecają też do ciasta wrzucić jagody czy brzoskwinie lub w wersji wytrawnej zalać ciastem podsmażone pomidory.  

 

2 komentarze :

  1. Świetna recenzja 😊😊 zachęciła mnie skutecznie do kupna tej książki 😊😊😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajny pomysł na taką książeczkę :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 strasznie smaczne , Blogger